Robert Mazurek: Roztargnienie bywa bolesne w skutkach.
Artur Andrus: Mistrzostwem była rozmowa pewnej dziennikarki radiowej z Wiesławem Michnikowskim. Aktor dał się namówić na wywiad, a ona zaczyna tak: "W naszym mieście z gościnnymi występami przebywa Edward Dziewoński. Chciałam pana zapytać...". I Michnikowski bez mrugnięcia okiem występował w roli Dziewońskiego, opowiadał, jak to zakładał kabaret "Dudek", grał w "Eroice" i Teatrze Syrena, a na koniec dodał, że chciałby pozdrowić słuchaczy i sprostować, że nie nazywa się Edward Dziewoński, tylko Wiesław... Gołas. To powinno trafić do muzeum dziennikarstwa polskiego.
RM: Obok wywiadu dziennikarki z Bydgoszczy, która postanowiła przygwoździć Jarosława Kaczyńskiego i spytała go na żywo: "Czemu inwigilował pan prawicę?".
AA: Tu ciekawy musiał być wyraz twarzy Kaczyńskiego, bo ona zapewne uważała, że wszystko jest w porządku. Nic chyba nie przebije jednak słynnego pytania do Władysława Bartoszewskiego: "Panie profesorze, w czasie II wojny światowej zginęło sześć milionów Żydów. Dużo to czy mało?".
---
"Chałturzyłem z panienkami", Wywiad z Arturem Andrusem, Dziennik.pl, 31 maja 2008 r.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz