środa, 21 stycznia 2009

Roztargnienie bywa bolesne w skutkach

Robert Mazurek: Roztargnienie bywa bolesne w skutkach.

Artur Andrus: Mistrzostwem była rozmowa pewnej dziennikarki radiowej z Wiesławem Michnikowskim. Aktor dał się namówić na wywiad, a ona zaczyna tak: "W naszym mieście z gościnnymi występami przebywa Edward Dziewoński. Chciałam pana zapytać...". I Michnikowski bez mrugnięcia okiem występował w roli Dziewońskiego, opowiadał, jak to zakładał kabaret "Dudek", grał w "Eroice" i Teatrze Syrena, a na koniec dodał, że chciałby pozdrowić słuchaczy i sprostować, że nie nazywa się Edward Dziewoński, tylko Wiesław... Gołas. To powinno trafić do muzeum dziennikarstwa polskiego.

RM: Obok wywiadu dziennikarki z Bydgoszczy, która postanowiła przygwoździć Jarosława Kaczyńskiego i spytała go na żywo: "Czemu inwigilował pan prawicę?".

AA: Tu ciekawy musiał być wyraz twarzy Kaczyńskiego, bo ona zapewne uważała, że wszystko jest w porządku. Nic chyba nie przebije jednak słynnego pytania do Władysława Bartoszewskiego: "Panie profesorze, w czasie II wojny światowej zginęło sześć milionów Żydów. Dużo to czy mało?".

---
"Chałturzyłem z panienkami", Wywiad z Arturem Andrusem, Dziennik.pl, 31 maja 2008 r.

sobota, 3 stycznia 2009

Wróżbici w mniejszości

Największe ryzyko wynika z faktu, że pośrednicy (wróżbici) mogą się mylić. Może także dochodzić między nimi do rywalizacji prowadzącej do fatalnych konsekwencji; autora Księgi Daniela cieszy egzekucja wszystkich pokonanych przez Daniela proroków chaldejskich.

Sennacherib podzielił wróżbitów na grupy i tylko ich jednomyślne oświadczenie zostało uznane za wiążące; cóż by się jednak stało, gdyby powstały między nimi różnice zdań? Herodot opowiada o postępowaniu Scytów w przypadku choroby króla. Wzywają wówczas trzech wróżbiarzy, którzy z reguły mówią, że ktoś złożył fałszywą przysięgę "na ognisko króla", co spowodowało jego chorobę. Jeśli oskarżony zaprzecza swej winie, wzywa się kolejnych sześciu wróżbiarzy, i procedura się powtarza, dopóki większość głosów nie wskaże na prawdziwego winowajcę. Następnie pali się na stosie wróżbitów, którzy znaleźli się w mniejszości.

---
"Stwarzanie świętości: Ślady biologii we wczesnych wierzeniach religijnych", Burkert Walter, s. 159-160, Wydawnictwo Homini, Kraków 2006

Instynkt a premedytacja

(...) Niewątpliwie mniej znany jest obecnie pewien niecodzienny rytuał dziewiętnastowieczny. Złodzieje w Niemczech i Austrii, prawdopodobnie w całej Europie, wierzyli, że zabezpieczą się przed pościgiem i wyśledzeniem, jeśli zostawią swój kał na miejscu przestępstwa, i postępowali zgodnie z tym przekonaniem. Biologiczna reakcja na panikę w przerażającej sytuacji zmieniła się w magię atropaiczną; to, co mogło się zdarzyć instynktownie, czyni się z premedytacją. Praktyka ta jest ważna ze względu na współgranie programu biologicznego, zabobonnego, choć świadomego rytuału magicznego i racjonalnej kontroli sytuacji.

Zabobon zrodził się z chwilą, gdy akt defekacji został zreinterpretowany i przypisano mu magiczną skuteczność za sprawą nieoczywistej przyczynowości. W religii greckiej bogini Hekate, którą można określić jako wcielenie paniki ogarniającej nas w mroku, jest "zjadaczką ekskrementów", borborophorba.

---
"Stwarzanie świętości: Ślady biologii we wczesnych wierzeniach religijnych", s. 71-72, Burkert Walter, Wydawnictwo Homini, Kraków 2006