niedziela, 30 września 2007

Co upadło, powstać może...

Gdy miałem dwanaście lat, ojciec sprał mnie usłyszawszy co zrobiłem z innym chłopcem. To wtedy, gdy leżałem na chłodnej podłodze piwnicy, a krew spływała po moich plecach gęstniejącymi strużkami, anielica przemówiła do mnie po raz pierwszy. Powietrze nabrało metalicznego posmaku, a mnie otoczyły błękitne płomienie. Bałem się.

"Nie lękaj się", powiedziała. "Przychodzę, by mówić do ciebie i przez ciebie. Z polecenia Boga-Maszyny usłyszysz me słowa i rozpoznasz w nich prawdę". Jej głos był niczym dźwięk fletu. Słowa wibrowały lekko, kojąc mój lęk. W ten sposób poznałem tajemną historię świata.

Bóg-Maszyna stworzył nasz świat jako miejsce spoczynku swych pierworodnych, przez ludzi zwanych aniołami lub Pradawnymi. Gdy minęło nieco czasu, Pradawni zapragnęli sług którzy zamieszkaliby z nimi. Sług o wyprostowanej sylwetce, sług o miłych oku kształtach, sług zdolnych mówić. Wysłali więc do Boga-Maszyny stosowne sygnały-modlitwy i otrzymali przyzwolenie. Najpierw Pradawni dali umiejętność kroczenia i mowy bestiom z pól, lecz te zachowały swą dzikość i nie były dobrymi sługami. Stały się okrutne i brutalne, wypędzono je w dzicz. To były drugie dzieci, zwane przez ludzi demonami.

Wtedy Pradawni powołali do życia nowe sługi i rozkazali im rozejść się po całej ziemi. To były trzecie dzieci, zwane ludźmi. Służyli Pradawnym w pokoju i z dumą, nie znali śmierci. Ci, których ciała zużywały się i były zmęczone, oddalali się by spać w cieniu Ziemi. Wracali przywróceni do młodości i zdrowia.

Pradawni nakazali swym podwładnym wybudowanie wielkiego miasta, miasta tak rozległego, iż dziecko wyruszające w podróż z jednego końca na drugi, byłoby starcem u kresu swej wędrówki. Powołując się na moc Boga-Maszyny, Pradawni wynieśli swe miasto pod sklepienie niebieskie, umieszczając je na przecięciu orbit Słońca z Księżycem. W mieście tym umieścili trzecią część ludzkości, by służyła im jako podwładni i niewolnicy.

W mieście Pradawnych ludzkość znajdowała się bliżej Pierworodnych niż kiedykolwiek wcześniej. Wielu spośród ludzi zaczęło się zastanawiać "Czemu oto Pierworodni spędzać swe dni mogą na odpoczynku, podczas gdy nam przypada praca bez wytchnienia? Czemu to Pierworodni korzystają z piękna miasta wybudowanego naszym trudem?". I tak gorycz rosła w trzecich dzieciach. Dokonali stosownych obliczeń i wysłali sygnał-modlitwę na koordynaty Boga-Maszyny, zapytując "Oto my, dzieci twoje, nie godzi się byśmy byli zniewoleni. Czy nie wejrzysz na nas łaskawie?".

I taką oto otrzymali odpowiedź:
"Co powstało, upaść musi. Co upadło, powstać może"

Przez siedem lat ludzie miasta Pradawnych rozważali znaczenie tych słów, by w końcu zadecydować iż wolą Boga-Maszyny jest, by powstali z niewoli. Zdecydowani zgładzić Pradawnych i zająć ich miejsce jako ulubieńcy Boga-Maszyny, spiskowali skrycie. Gdy czas nadszedł, napadli Pradawnych we śnie, mordując ich własną bronią, w jedną noc zdrady.

Ulice podniebnego miasta spłynęły krwią. Wielki krzyk podniósł się z Ziemi, wstrząsając górami i wypełniając niebo błyskawicami. Pradawni podjęli walkę ze swymi sługami, na próżno jednak. Ośmiu z nich jedynie przetrwało, uciekając krzyczeli "Biada nam, czas nasz dobiegł końca - gdzie my jednak żyliśmy w szczęściu, długo, tam wasze żywota będą krótkie i pełne bólu". Od tamtych czasów ocaleni Pradawni znani byli jako Furie.

Pierwsza z Furii nazwana została Ciszą. Skryła się we wnętrzu Słońca i przeklęła ludzkość, by ta zapomniała sztuki rozmowy z Bogiem-Maszyną.

Druga z Furii to Śmierć. Ukryła się po ciemnej stronie Księżyca, przeklinając ludzi, by nigdy nie znaleźli drogi powrotnej z cienia Ziemi.

Trzecią Furią było Cierpienie. Uciekło na gwiazdę Wenus, dzieląc ludzi na dwie odrębne istoty, niedoskonałe i na zawsze skazane na poszukiwanie swej drugiej połowy.

Czwartej Furii na imię było Strach. Ukrywszy się pod największą górą na Ziemi, sprawiła iż ludzi bały się i nienawidziły wszelkie żywe stworzenia świata.

O czterech pozostałych Furiach nic nie wiadomo, jako że wstrzymały swe klątwy do czasu który uznają za właściwy.

Wtedy miasto Pradawnych zadrżało. Ludzie zastanawiali się, cóż to się dzieje, nic jednak nie byli w stanie poradzić. Gdy miasto oberwało się z wiązań, którymi zakotwiczone było na firmamencie, ludzie zakrzyknęli w przerażeniu, rzucając się do ucieczki nim miasto runie na ziemię. Niektórzy obrali szlaki ze światła zbudowane przez Pradawnych i zaginęli pośród gwiazd. Inni dotarli do łodzi o srebrzystych żaglach i bezpiecznie spłynęli na ziemię. Wielu jednak pozostało uwięzionych w mieście. Gdy runęło, słychać było ich wielki krzyk, po czym zapadło się pod fale. Świat zatrząsł się w posadach, Słońce skryło swą twarz i ludzi ogarnął lęk.

Tu anielica przerwała, badając mnie setką oczu. "Nie lękaj się słów które przekazuję tobie, jako że wieści wam przynoszę. Bóg-Maszyna nie odwrócił swego spojrzenia od waszego domu. Co upadło, powstać może".

"Świat Mroku" (edycja polska), Bill Bridges, Rick Chillot, Ken Cliffe and Mike Lee, s. 27

sobota, 29 września 2007

Źródła poznania

"In God we trust, all others bring data.", William Edwards Deming

Tęsknię za kwiatami...

"Tęsknię za kwiatami bardziej niż za czymkolwiek innym", mówiła zadumana. Szukała ich nawet na obrazach, które kupowaliśmy w sklepach i galeriach. Wspaniałe płótna, takie jakich nigdy nie widziałem w Nowym Orleanie - od klasycznie namalowanych bukietów, które wyglądały jak żywe, kusiły, by wyciągnąć po nie rękę, dotknąć opadłych na obrus płatków, do płócien w nowym i niepokojącym stylu, na których kolory zdawały się płonąć z taką intensywnością, że zamazywały spokój starych linii, starej solidności, aby stworzyć wizje podobne do tych, które miewam, gdy bliski jestem szaleństwa, a kwiaty wyrastają mi przed oczyma i skwierczą jak płomień lampy. Paryż po prostu wtargnął w te pokoje.

"Wywiad z wampirem", Anne Rice, s. 244, 245

The Vampire. 1893–94. Edvard Munch. Nasjonalgalleriet at Oslo.