środa, 30 kwietnia 2008

Wiedza jako klucz do "nieśmiertelności"

W średniowieczu główną dyscypliną nauki była teologia. Z początkiem sekularyzacji rolę tę przejęły filozofia i historia. Dziś najważniejsze są fizyka, biologia, medycyna. Wszystkie te dyscypliny w swoim czasie dawały klucz do nieśmiertelności. Kiedyś przepustkę do wieczności dawało poznanie Boga.

Potem, wraz z pojawieniem się ideologii narodowych, taką namiastką nieśmiertelności było trwanie narodu. Naród potrzebował historii. A teraz przedłużać nasze życie mają podróże kosmiczne i biotechnologia, a także eksperymenty genetyczne.

---
"Albo umysł, albo ciało", Z Christiną von Braun rozmawia Ludwika Włodek-Biernat, Wysokie Obcasy, 26 kwietnia 2008 r.

sobota, 26 kwietnia 2008

Ciemna strona robaka

Na czym polega ciemna strona robaka?
– Owady to olbrzymia grupa, więc teoretycznie można trafić na gatunek trujący. W Afryce niedawno zmarło dziecko, które najadło się koników polnych. Jak się potem okazało, te koniki żerowały wcześniej na bardzo trującej roślinie i nagromadziły w sobie duże stężenie toksyn. Zdarzają się przypadki śmierci indyków, którym w wola powbijały się ostre części chitynowych pancerzyków. Pojawia się pytanie: Jeśli­ zjem chrząszcza z takim pancerzykiem, to czy gdzieś mi się nie nabije albo czy nie dostanę ataku wyrostka robaczkowego? Dlatego chrząszczy nie jem.

Czego jeszcze pan unika?
– Nie pcham się do kolorowych gąsienic. Próbowałem parę gatunków, ale były gorzkie i niesmaczne. Poza tym jestem otwarty na nowe wrażenia… Dobre są koniki polne albo wije, popularnie zwane stonogami. Zupełnie jak kurczaki. W Polsce ciężko się wijami najeść, ale w Anglii są bardzo pospolite. Pracowałem tam jako ogrodnik i kiedy zdzierałem bluszcz z murów, wije spadały mi na ręce. A ja jak ptak – co mi spadło, to zjadałem. Dużo tego było, nawet kilkadziesiąt sztuk dziennie.

I to wszystko na surowo?
– Zaczynałem na surowo, ale to zawsze większe ryzyko zatrucia się bakteriami lub pasożytami. Jeśli się wczytać, czym grozi spożywanie surowych owadów, to odechciewa się eksperymentów. Ale mimo wszystko jest to pewnie bezpieczniejsze niż mięso z supermarketu...

Osy pan poleca?
– Larwy są przepyszne, można je zajadać na surowo. Smakują jak małe rodzyneczki. Jeszcze smaczniejsze są szerszenie. Dwa lata temu zjadłem całe gniazdo. Wielkie, tłuste larwy, na pół palca. W sumie zebrało się tego z pół kilo. Niestety, wcześniej podtrułem je lekko muchozolem... Nie przyznałem się żonie, ale zrobiły mi się od tego pęcherze w ustach i plułem krwią.

---
"Człowiek, który zje wszystko", Przekrój, 13 marca 2008 r.